Rocznie na całym świecie wydawane są setki piłkarskich książek. Cukierkowe autobiografie, często dyktowane przez zawodników, którzy dopiero co skończyli dwadzieścia lat i niczego jeszcze tak naprawdę nie widzieli i nie przeżyli. Ociekające fałszem wspomnienia, kontrolowane przez speców od PR-u, zatwierdzane przez menedżerów odpowiedzialnych za wizerunek, cenzurowane przez klubowych dyrektorów. – A może napiszemy książkę? Wiesz, taką wesołą – zagaił kiedyś Andrzej Iwan. I napisaliśmy. Niewiele „Spalony” wzbudza we mnie wesołości. Kiedy słuchałem Andrzeja przez te wszystkie długie dnie i noce, częściej dopadał mnie smutek niż byłem rozbawiony. Nie wiem, dlaczego postawił na szczerość totalną, nie wiem, jaki miał cel w tym, by odsłonić swoje najgłębiej skrywane tajemnice, by całkowicie obnażyć się przed ludźmi. Wiem, że bardzo chciał opisać wszystko. Wszystko. Andrzeju, to był zaszczyt. Dziękuję, że mogłem spisać Twoją historię. Podziwiam Cię za odwagę.
Комментарии